Raz w Epiphany Eve - noworoczna historia miłosna

Vera nie wierzyła w wróżenie. Jej przyjaciele namówili ją na przyjęcie bożonarodzeniowej wróżki. Postanowiliśmy spotkać się z Olgą, która mieszkała w sąsiednim domu. Vera zdecydowała, że jeśli zupełnie się znudzi, szybko odejdzie pod jakimś pretekstem.

Na początku wszystko poszło dobrze, ponieważ opowiedzieli, jak kto spędził Nowy Rok, dyskutował o relacjach z kochankami, jeśli w ogóle.

Następnie światło w pokoju zostało wyłączone, pozostawiając tylko zapalone świece. Zaczęliśmy od wróżenia z wosku. Próbując znaleźć coś realistycznego w swoich figurach, wszyscy długo się śmiali. Wtedy Olga przypomniała sobie stare wróżenie o swojej narzeczonej. W tym celu wzięto magiczny krąg, wzdłuż którego, jak zakładano, strzała powinna poruszać się pod wpływem ogólnej energii. Dziewczyny zdecydowały, że muszą zacząć od Very, ponieważ nie miała nawet stałego chłopaka. Początkowo magiczna strzała utkwiła w miejscu. Potem Olga przeczytała jakiś dziwny tekst i strzała zaczęła się poruszać. Co prawda podane przez nią zdanie było niezrozumiałe, a nawet przerażające: „Chora noga”. Wszystkie dziewczyny myślały, że Vera wychodzi za mąż z kulawym mężczyzną, co od razu stworzyło melancholijny nastrój. Walcząc ze sobą, dziewczyny zaczęły uspokajać Verę, budując własne wersje tego, co to może oznaczać. To było nieprzyjemne dla Very. Zła na swoich współczujących przyjaciół, Vera powiedziała:

- Idę do domu.

Bez wyjaśnień wstałem, ubrałem się i wyszedłem na ulicę. Krajobraz zimowego wieczoru trochę poprawił nastrój. Śnieg był pięknie srebrzysty, dodatkowo ozdobiony konfetti z fajerwerków i fajerwerków. Podziwiając to wszystko, zrobiła pierwszy krok i upadła na śliską werandę. Piekielny ból w nodze sprawił, że Vera zaczęła krzyczeć po całym podwórku. - Więc to jest to, przed czym ostrzegało wróżenie! - pomyślała Vera i zaczęła badać jej nogę. Sądząc po doznaniach, było wyraźne pęknięcie. Wtedy do Very podbiegł przystojny młody mężczyzna w wieku około 30 lat.

- Dziewczynka! Czy wszystko w porządku?

- Niezupełnie - odpowiedziała Vera.

Uciekł gdzieś, wrócił z dwoma deskami, które przyczepił do bolącej nogi i zawiązał swoim oczywiście drogim markowym szalikiem.

- Po prostu nie ruszaj nogą, dobrze?

Vera skinęła głową. Kilka sekund później prowadził już Verę do szpitala swoim jeepem. Okazało się, że Mikołaj, jak nazywano zbawiciela, sam był chirurgiem, który właśnie wrócił ze zmiany, ale został zmuszony do powrotu do szpitala z pacjentem.

Tynk, który tego dnia został nałożony na Verę, jest teraz przechowywany jako pamiątka rodzinna. „Chora noga” - tak Vera czasami, tak jak Hindusi, nazywa swojego męża Mikołaja, który dał jej nie tylko zdrowie, ale i bezgraniczne szczęście.

Interesujące artykuły...